Nastolatek
No tak, nastolatek. Zaczynam swoją przygodę od "ciężkiego tematu", ale cóż - co mnie nie zabije...Jest taki jeden osobnik w naszym domu , nazwijmy go ZBUNTOWANY, lat 15. Otóż , odkąd zaczął uczęszczać do gimnazjum po prostu klapa :( To znaczy do posłusznych, grzecznych dzieci, które wykonują polecenia nauczyciela, są przykładami dla innych (w sensie pewnego utartego stereotypu kto/co jest dobre a kto/co jest złe) mój syn nie należał nigdy. To zawsze był tak zwany "wolny strzelec", odkąd nauczył się chodzić ( serio, miał rok ) W wieku lat dwóch był to chłopiec mówiący pełnymi zdaniami, chłopiec któremu nie udało się "przeinaczyć"wyrazu, z wyjątkiem jednego razu kiedy to na kiełbasę powiedział "kiebobasa" i to był jego jedyny raz. Wiek przedszkolny - zaczynaja się podejrzenia choroby cywilizacyjnej czasów naszych dzieci, czyli tak bardzo popularne ADHD ( matki i ojcowie, którzy macie "podejrzenie" ADHD swoich dzieci, proszę mnie teraz posłuchać !!! ) Co ja się nachodziłam, co ja się najeździłam do psychologów, psychiatrów to głowa mała. I co ? I nic !!! Z całym szacunkiem do wykonywanych zawodów o którch wspomniałam, ale w naszym przypadku to nie pomogło NIC ( tak, nasz przypadek możliwe, że jest szczególny ;)) Ludzie kochani, ile to mnie i dziecko kosztowało stresu, czasu i pieniędzy - kto nie przeszedł ten nie wie. Dziś z perspektywy patrząc, mogłam zrobić dla nas dużo więcej niż te bezsensowne wizyty w gabinetach. Na basen miałam jeździć i lody. Badania jedynie wykazały lekką nadpobudliwość ruchową, żadnych poważnych i mniej poważnych chorób psychicznych nie stwierdzono. W każdym razie, skończyło się na jakiś tabletach od psychiatry, aby dziecko "wyciszyć", "uspokoić" i nie wiem co jeszcze mu tam zrobić , bo dziecko oprócz tego że spało jak stało to nadal chodziło swoimi ścieżkami, robiło co chciało i "nie słuchało rodziców". No dobra, ile można dawać tablet przedszkolakowi ? Przestałam podawać, przestałam z psychologami i psychiatrami, zaczęliśmy żyć jak dawniej ufff.
Szkoła podstawowa, jedna z pierwszych lekcji języka polskiego. Mój syn dostaje natchnienia i zwraca uwagę nauczycielce, ja dostaję wezwanie i ścieżka do szkoły - idę. Pani nauczycielka powiedziała cyt " mi sie jednak wydaje, że..." , a mój syn jej na to odpowiedział cyt " misie są w zoo " . Zrobiła się z tego niemała afera. Bezczelny, niewychowany pędrak - wrzeszczała. No cóż - przeprosiłam i zniknęłam jak kamfora, nie chciałam jej pogrążać jeszcze bardziej ;) Jednak w niedługim czasie, znów skierowanie do psychologa, bo nadpobudliwy, bo nie może w ławce usiedzieć, bo interesuje się nie tym co nauczyciel mówi, bo to, bo tamto....Jedziemy do psychologa : wywiad, jeden rodzic, drugi rodzic, dziecko, dziecko z matką, dziecko z ojcem, matka z ojcem, dziadek, babcia, dziecko z babcią, dziecko z dziadkiem, babcia z dziadkiem...groch z kapustą, masło maślane. I co ? I nic ! Psycholog radzi, próbuje nas uczyć, daje wskazówki a chłopiec i tak swoje... Psycholog poddała się ( tak to przynajmniej wyglądało, no ale my jesteśmy inni przecież ) . Zostajemy wysłani do psychiatry. Tam powtarza się historia z przedszkola ( choć to inna Pani psychiatra ). Dostajemy tablety. Synuś znów bierze leki - śpi jak siedzi , stoi to śpi, śpi jak je, a jak się kładzie to wstać nie może (ale nie kręci się przynajmniej w ławce) . Nie kręci się bo jest przymulony tabletami jak taki przymół . Odstawiam leki, wracamy do rzeczywistości... Wracamy i zła jestem na siebie, że znów daliśmy się wciągnąć całą rodziną w coś co było bez sensu, bo chłopiec nie daje ze sobą pracować, jest uparty, nie działają na niego prośby ani groźby, a szkoła wymaga swego ( i nie ma się co dziwić ) - załamka :(
No i proszę. Miałam pisać o moim Zbuntowanym nastolatku i jego zachowaniu dziś, a ja cofnęłam się kilka ładnych lat wstecz . Szok, że na porodówkę z jego historią nie wjechałam ;) ( nie ukrywam, że już tam z nim łatwo nie było ) W każdm razie, moi drodzy mówię Wam podstawówka to był pikuś. To była bułka z masłem. To były wakacje. Jak Zbuntowany poszedł do gimnazjum, dopiero zaczął się cyrk. To znaczy, nie chodzi jako tako o szkołę, tylko o zachowanie i wybryki naszego nastolatka. To jest po prostu film. Komedio-dramat z elementami horroru w roli głównej Zbuntowany lat 15. Uwierzcie kochani, z tym chłopakiem nie da się żyć ! Nie uczy się, nie je bo nic mu nagle nie smakuje, nie śpi w nocy tylko w dzień ???, nie można się z nim w ogóle porozumieć, wychodzi kiedy chce, wraca kiedy chce, to co on powie jest święte, pali elektryczne papierosy, przeklina, a ostatnio przeszedł z nami na TY !!!...ludzie, ja też miałam 15 lat ale takich rzeczy nie robiłam ! Dodam jeszcze, że obrał sobie metodę taką iż wszystko załatwia krzykiem. I to właściwie nie jest krzyk, a darcie się takie, że sąsiedzi słyszą. Moim skromnym zdaniem, w tej metodzie chodzi o to, że im głośniej tym lepiej. Głośniejszy nie musi mieć argumentów bo i tak wszystkich przekrzyczy swoją głupotą. Wiecie jakie to jest upokarzające , jak on drze tą swoją papugę...aż strach o tym myśleć, nienawidzę jak tak robi. Nie wiem, dopadła mnie teraz jakaś zaduma. Może nie zrobiłam wszystkiego ? A może zbyt mocno pozwoliłam mu na wszystko ? Cokolwiek zrobiłam lub nie, byłam przekonana, że tak właśnie ma być. Z drugiej jednak strony, Zbuntowany w maju skończył 15 lat, więc pewne rzeczy powinien już doskonale rozumieć i sądzę, że rozumie bo to mądry chłopak, tylko szkoda że taki trudny...Aaaa i jeszce jedno - nie jest już nadbobudliwy ruchowo, nie przeszkadza na lekcjach . Teraz nie można go dobudzic i zasypia w szkole :(....
Temat Zbuntowanego nastolatka zapewne będzie wracał jak bumerang. Dziękuję wszystkim, którzy doczytali do końca. Proszę o wyrozumiałość. To w końcu mój pierwszy raz ;) Pozdrawiam Romka
Dodaj komentarz